Wczoraj skończyłem 32 lata i tak sobie pomyślałem, że to dobry moment na uporządkowanie i zebranie w jednym miejscu różnych rzeczy jakie planuję (i nie koniecznie planuję) zakupić, zdobyć, ukraść lub wejść w ich posiadanie innymi dostępnymi metodami. Kilka miesięcy temu myślałem o kilku potrzebnych rzeczach, które mógłbym sobie kupić, lub ewentualnie otrzymać od innych z różnych to okazji. A tym bardziej, gdy pomysłów różnych wiele, stworzenie takiej listy rzeczy musthave uchroni mnie przed jakimiś pomyłkami i problemami z pamięcią.
Bateria w nowoczesnym telefonie trzyma krótko, nikogo to za bardzo nie dziwi. Postęp w tej części techniki jest powolny, acz widoczny, chociaż na pewno powolna jest miniaturyzacja i gęstość upakowania “prądu”. Jak to mowa fizyki nie przeskoczysz. Nowoczesne urządzenia przenośne do poprawnej i wygodnej pracy jednak trochę tej energii wymagają. Tudzież wi-fi, gprs, lte, 2 karty sim, … i prąd znika, bo telefon szybko łyka. A baterii szybko lubi się wyczerpywać.
Minęło trochę czasu od naprawy Superchargera, a ja do tej pory nie miałem czasu go przetestować. Planowałem do tego celu zbudować prosty układ, bo zapewne będę jeszcze nie raz reanimował zepsute joysticki. No i zbudowałem. Znalazłem kilka starych 9-cio pinowych gniazd D-SUB, prawdopodobnie pochodzące z jakiegoś starego klona popularnych w latach 90-tych gier video (konsol), dorzuciłem kilka diod i gotowe. Nawet nie było za bardzo co projektować.
[gallery] Chciałem nie tylko móc testować joysticki, ale także inny sprzęt podłączany do portu Control Port mikrokomputerka.
Dawno temu przytaszczyłem do stolicy mój stary komodorek w celu uruchomienia, eksperymentów i kilku sprzętowych (głównie) projektów. Z kilku względów dokupiłem magnetofonik i joysticka. Ale QuickJoy Supercharger SV-123 zakupiony na allegro nie do końca był sprawny. Jak dobrze pamiętam miał problemy z przyciskami “fire” (teraz zgaduję). Ale z braku czasu i problemów z rozebraniem, temat leżał dosyć długo odłogiem.
Miałem problemy z rozkręceniem, śruby się zapiekły w plastiku, a główki okręcały, że coraz bardziej problem się nasilał.
Istnieje wiele słynnych, a nawet kultowych i przełomowych, a przy tym prostych konstrukcji układów scalonych, które w jakimś stopniu przerosły oczekiwania twórców, stały się popularne i jakoś wywarły wpływ na rozwój elektroniki. A ponadto pomimo upływu wielu lat nadal są często stosowane w wielu profesjonalnych i amatorskich projektach. Obok najbardziej znanego timera 555 i op-ampa 741, można w szeregu dołożyć układ TL431.
Do napisanie kilka słów o tym układzie zmusił mnie dziwny zbieg okoliczności, gdy na początku roku, z kilku różnych stron, dochodziły do mnie informacje o tym układzie.
Visual Studio jest najlepszym środowiskiem IDE pod Windowsem. I nie tylko do windowsowych projektów czy współpracy z kompilatorami dołączonymi w zestawie. Samo IDE może być wykorzystane na różne sposoby, a szczególnie przy użyciu projektu typu Makefile, gdzie można podpiąć dowolne skrypty czy pliki make, używane do budowania projektu.
Dosyć często z tej metody korzystałem w różnych projektach. Czy to przy budowaniu sterowników do Windowsa, w czasach kiedy WinDDK dostarczał własny toolkit do tego celu, a nikt nawet nie myślał, że kiedyś będzie można wprost z Visuala tworzyć projekty kernelowe.
W listopadowym numerze EdW, w dziale poczta zamieszczono kilka fragmentów mojego listu jaki wysmarowałem do redakcji. Głównie dotyczył on innych tematów, ale nawiązałem w nim do poruszanych spraw jakie przewijały się w kilku ostatnich numerach. Dotyczyły one materiałów dla poczatkujących, a dokładnie ich braku, małej lub niewystarczającej liczby. W wpisie tym chciałem bliżej się do niego odwołać, a także przedstawić głębiej swoje racje i intencje wraz z odpowiednią ich interpretacją. Bo jak to bywa nie wszystko zawsze udaje się dokładnie przelać w literki, a także, nie wszystkie fragmenty pojawiły się w czasopiśmie, jak również nie wszyscy mają dostęp do tego numeru.
Dokładnie 10 lat temu, 15 stycznia 2006 roku, o godzinie 20:00 pojawił się w sieci mój pierwszy post - standardowe Hello World!, a wraz z nim ten blog, na którym ja teraz piszę, publikuję ten tekst, a Ty go czytasz. To już 10 lat istnienia w sieci, choć prywatna strona domowa pojawiła się znacznie wcześniej (jeśli dobrze kojarzę). To już 10 lat pisania, z większymi lub mniejszymi przerwami. Kiedy zaczynałem nawet nie spodziewałem się tego, że blog ten przetrwa tak długo i ciągle będę na nim zamieszczał swoje różne wypociny i komentarze.
Roczne podsumowanie moich zmagań na rynku akcji wreszcie przygotowane, ale uprzedzam, że zestawienie będzie proste i w miarę krótkie, podobnie jak to miało miejsce rok temu. Szaleć nie będę, więc znów tylko kilka prostych informacji, słów i przemyśleń. Prawdopodobnie jest to ostatni raport z moich przygód na rynkach kapitałowych, więcej się nie pojawi, co nie znaczy wcale, że kończę swoją przygodę, ale o tym pod koniec notatki.
Miniony rok dla polskiej giełdy nie był łaskawy, główne indeksy zaliczyly wieloletnie minima!
Standardowo na przełomie roku, wiele osób podsumowuje miniony rok, planuje lub stawia sobie nowe cele i postanowienia na właśnie rozpoczęty rok. Ja trzymam się swojej już 2-letniej tradycji przez co i teraz kilka zdań udało mi się sprawnie posklejać. Mogą to być wartościowe informacje, szczególnie, gdy piszę głównie dla siebie i traktuję swój blog jako swego rodzaju dziennik (lub specyficzny pamiętnik, kiedyś głównie techniczny), a także miejsce dzielenia się swoimi obserwacjami i wiedzą.